środa, 2 marca 2011

Przepraszam - czy mozna juz zaczac panikowac?

Trasa Hawzien – Lalibela. Zaplanowalismy tankowanie w Maychew, ale mialem rowniez wyznaczona rezerwowa stacje w Korem, jakies 40 km dalej. W Maychew dowiedzielismy sie, ze odkad jakies auto staranowalo dystrybutory, stacja jest nieczynna. W Korem zreszta tez. Szlag trafil plan glowny i plan rezerwowy.
Najblizsza stacja jest w Almata, 60 km stad. Zbladlem.

Uprzejmi tubylcy doradzaja, aby kupic rope z kanistra na czarnym rynku. Demuzayele nawet nie chce o tym slyszec – ryzyko ochrzczonego paliwa wysokie, unieruchomi to silnik na dobre. Wsiada, zaciska zeby, mowi ze bedzie ok. i jedziemy dalej.

Ha, a jednak sie udalo! Nie mam pojecia, jakim cudem; byc moze dlatego, ze ostatnie 10 kilometrow bylo zjazdem z gory. Na oparach paliwa dotarlismy w koncu do czynnej stacji benzynowej w Almata, z koniecznosci zbaczajac 15 km z trasy.

Zawracamy z pelnym bakiem do Korem. Juz rozluzniony zjadam batona z platkow, ktore Filip dal nam na czarna godzine, gdyby nie bylo mozliwosci albo czasu by cos zjesc.

Czuje niepokoj. Czuje mrownienie na jezyku i w gardle. Niemozliwe.....! Czuje puchniecie – reakcja alergiczna. Mysli zaczynaja przyspieszac. Alergia – nie wiem na co. A wiec nie wiem, jak silna bedzie reakcja i na jakim stadium sie zatrzyma. Na dostep do lekarza nie ma co liczyc. Uff, przypominam sobie, ze mam zyrtec w walizce. Zatrzymujemy auto, wyciagam i zazywam. Jedziemy.

Czytam ulotke i zamieram – nic mi to najprawdopodbniej nie pomoze.

Jest coraz gorzej, czuje, ze przelykanie juz nie bardzo dziala: tylnia czesc jezyka jest juz przy gardle. Pisze goraczkowo smsa do kolegi w Polsce, ktory jest switnie zorientowany w substancjach medycznych – jaka substancje czynna powinienem zazyc. Docieramy do Korem, nerwowo tlumacze kierowcy, aby poszukal apteki. Zrozumial.

Wchodze do apteki. Za lada siedzi znudzony starzec. Tlumacze prostym zdaniem, ze mam reakcje alergiczna. On, nawet nie patrzac na polke siega na pamiec po – wydaje sie – pierwsza z brzegu plastikowa fiolke. Promethazine 25 mg. Starzec mowi: „Alerdzi? If ju tejk dis, ju fiil kondzio" (znaczy – pieknie). Dzwonie do kolegi – nie odbiera, nie odpowiedzial na smsa. Kupuje 4 tabletki za 1 Birr'a. Ale nie zazywam.

Jedziemy dalej, ja sie zastanawiam, czy zazywac cos czego kompletnie nie znam. W koncu pierwsza zasada leczenia – nie szkodzic. Wyjezdzamy z Korem w kierunku Lalibeli. Wjezdzamy w gory, jestem rozdarty. Zaraz strace zasieg telefonu, moze powininenem zawrocic? Czy moge juz panikowac? Patrze bezmyslnie na telefon i widze, ze dokladnie w momencie utraty zasiegu przychodzi sms. Od kolegi - ze spisem substancji czynnych. Studiuje ten spis i gdzies na koncu pojawia sie bliskobrzmiace 'promethazini hydrochloridum'.

No to zazywac czy nie? Nagle zorientowalem sie ze stoimy gdzie w srodku gor, parenascie kilomentrow od Korem. Demuzayele pokazuje na jakas kontrolke jaka mu sie zaswiecila, wysiada, otwiera maske. Trzasnal pasek klinowy, chlodnica nie dziala. Nie mozemy jechac.

Wysiadam z auta. Usmiecham sie. Demuzayele patrzy na mnie zdziwiony zza otwartej maski. Co z tego, ze jestesmy unieruchomieni w srodku nigdzie bez zapasow zywnosci, wody i mozliwosci telefonowania – reakcja alergiczna zaczela ustepowac.

CDN.

2 komentarze:

  1. zajebisty post! mam nadzieje ze juz sie dobrze czujesz. a adrenalina bezcenna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha! Udalo Ci sie albo ktos nad Toba czuwa!!!!

    OdpowiedzUsuń