[długo się przymierzałem do tego tematu]
Chcemy dobrze – to pewne. Ja chcę, Ty chcesz – zróbmy więc razem coś, w życiu nie liczy się tylko biznes i pieniądze, nie tylko notowania spółki i raporty kwartalne. Tam, daleko, są też inni ludzie, biedni, nie stać ich na kupowanie w amazon.com czy markowych jeansów (bo nie umieją czytać, bo nie mają dostępu do Internetu, bo marki są dla nich za drogie). Zróbmy coś wielkiego, złammy konwencję, przekroczmy bariery, niech się dokona wielki skok: zaprojektujmy komputer wart tak mało pieniędzy, aby stał się powszechnym narzędziem nowego pokolenia wśród młodzieży w Afryce…
U mojego znajomego w Addis stoi w domu w pomieszczeniu gospodarczym całe pudło tych urządzeń. Działają? A jeśli tak, to co tu robią? Hmm… Jak się okazuje, komputery te są zabezpieczone tak, aby co każde 3 miesiące trzeba było je aktywować. Dzięki temu są bezpieczne, bo nikt ich sobie nie przywłaszczy, nie ukradnie i nie sprzeda – bez aktywacji są nic nie warte. Ale aktywacja może odbyć się (nie wiem dlaczego) tylko w stolicy. Kto je zbierze, kto je prześle? Jak przyjadą? Jak powrócą do szkoły? Kto się tym zajmie, kto za to zapłaci? Znajomy zabrał je przy okazji, więc leżą i czekają na kolejna okazję – tym razem powrotu.
Słyszałem o pięknych początkach tej inicjatywy. W szkołach objętych tym programem po dostarczeniu urządzeń frekwencja uczniowska rosła gwałtownie (z 20% do 80%). Potem, stopniowo, spadała do pierwotnego poziomu. Dlaczego? Szkoły nie mają wystarczającej liczby gniazdek elektrycznych, do tego dochodzi etiopska specyfika - przerwy w dostawie prądu. Budżety szkół w ogóle nie mają środków na dodatkowe rachunki za prąd, niektórzy nauczyciele próbują to finansować przez chwilę z prywatnych kieszeni.
O tych kłopotach słyszałem już rok temu, zetknąłem się jeszcze podczas podróży. I tak się zastanawiam, co zawodzi w tego typu programach pomocowych? Brak uwzględniania warunków lokalnych? Nasze błędne wyobrażenie o infrastrukturze? Generalne bariery współdziałania z państwem i administracją lokalną, które są niekompetentne?
Świat pełen jest dobrych chęci, ale najczęściej dobre chęci, hasła na transparentach i motywacja z poczucia winy lepszego świata nie wystarczą. Niestety. Nadal, działając nawet ze szlachetnych pobudek, nie umiemy sobie wyobrazić barier i przeszkód, problemów systemowych, absurdalnych braków kompetencji lokalnych struktur.
Dlatego - niestety - projekt „komputer za 100 USD dla ucznia” spalił na panewce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz