| Spłowiały krajobraz sawanny |
Mijamy na wskros muzulmanskie Bati, dokad prowadzil pogarszajacy sie z kazdym kilometrem asfalt.Miasteczko wydalo mi sie nieprzyjazne, rezygygnujemy z posilku, jedziemy dalej. Dalej juz tylko szutrowa droga, na ktora zapuszczaja sie dlugodystansowcy, przewaznie ciezarowki i cysterny jadace do Dzibuti.
| Most, którego nie ma |
Po kilkunastu kilometrach przedzierania sie przez ten surowiejacy krajobraz i coraz mniej przychylne warunki, nakazuje odwrot. Wracamy, pniemy sie znowu do gory w tumanach kurzu wzbijanych przez mijajace nas od czasu do czasu ciezarowki. Demuzayele milczaco walczy z trasa. Znuzenie udzielilo sie chyba i jemu.
Dobijamy do Kombolchy po raz drugi dzisiaj, tym razem na dobre. W koncu. Mam naprawde dosc na dzisiaj.Marze o czyms do zjedzenia – jest 17-ta, wiec trzeba w koncu po calym dniu wlozyc do ust. Wziac prysznic, zrelaksowac, odciac troche od tego slonca.
Rekomendowany hotel nie jest, jak sie okazuje, przystania marzen. Podupadly obiekt z korzystna cena oznaczajaca niekoniecznie najwyzszy standard. Macham reka, nie mam sily szukac czegokolwiek. Bede musial sie zadowolic wylacznie zimna woda, a i to dopiero po 21-szej. Zanim sie na dobre rozgoscilem, musialem jeszcze zmienic pokoj – w pierwszym zamek w drzwiach sie zepsul.
| Celebracja tradycyjnego przyrządzania kaw |
Czy ten dzien ma szanse odwrocic sie w pozytyw? Czy okulary zmeczenia i irytacji kaza wymazac ten dzien z pamietnika? Moze jednak nie. Wlasnie tam, gdzie porzucamy nadzieje, kazda odmiana wydaje sie cudowna. A jednak!
Jedzenie, mimo slabego wstepu, okazuje sie dobre. Na koniec, obserwując ceremonie przygotowania kawy, zostajemy poczestowani przez obsluge hotelu. Pyszna!
| Ymar - menedżer hotelu, bogaty zyciorys |
Ymar pokazal mi mimowolnie, ze warto sie cieszyc zyciem. Sam ma 52 lata, pracowal w latach 80-tych jako nauczyciel matematyki i sportu, wyniósł sie do portu w Amanie na terenie dzisiejszej Erytrei, gdzie pracowal jako operator dźwigu portowego. Potem przyszla wojna, wiec musiał uciekać z terenu Erytrei, i spedzil 4 lata w obozie dla uchodźców w Dżibuti. W koncu, 13 lat temu, powrocil w rodzinne strony, i tak wiaze koniec z końcem, opiekując się starym, 90-letnim ojcem.
| Relaks z butelką coli - dzięki wewnętrznemu szmuglowi... |
Ymar spelnia tez moje marzenie – wydostaje spod ziemi butelke Coca-Coli. I to pomimo, ze w kadzym miejscu, w jakim pytalem w tym miasteczku, nie bylo. Siedze na galerii hotelu, sacze napoj i lapie rownowage ducha.
To juz koncowka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz