sobota, 5 maja 2012

Kometa na targowisku


Dla kogoś rozpieszczonego przez centra handlowe i hipermatkety, z przykurzona pamięcią o bazarach z początkow lat 90-tych, wizyta na jakimkolwiek targowisku w Etiopii dostarcza niezapomnianych wrażeń.
Targowisko w miasteczku to albo plac z rozłożonymi na gołej ziemi plandekami z rozłożonym towarem, z rzadka pod prostymi wiatami z galęzi (jak to może ustać?) albo, co jest rzadkościa i dotyczy dużych miast, mieści się w byle jak i nie wiadomo z czego skleconych budach. To jest kwintesencja tego kraju – rachityczność, tymczasowość i – porównując z naszymi standardami – kompletna prowizorka.

Idąc przez targowisko, malowniczość prowizorki, dziadowstwa po prostu zapiera dechw piersiach. Motywy na zdjęcia są tu co metr. Ponadto, jeśli nie dotyczy to pamiątek, można tu kupić rzeczy po naprawdę niskich cenach – zakładając, że akurat potrzebujemy sitka zrobionego z puszki konserwowej, łupin po ziarnach kawy do przygotowania napoju wymiotnego do oczyszczania organizmu albo ochry, ziemi z barwnikiem do zmieszania z masłem i wtarcia we wlosy (dotyczy strąków na głowie jakie noszą kobiety plemienia Hammer).
 
Spacerując po dużym targowisku w Arba Minch poszukiwalismy paru rzeczy do kupienia – ziaren kawy, próbki zboża teff. Idziemy w trzech razem z etiopskim kieorwcą, który pomaga nam jako tlumacz. Przylacza sie do nas coraz więcej dzieci i wyrostków, ktorzy z zainteresowaniem śledzą każdy nasz krok. Niektórzy prubują zagadywać, a z jednym kopiemy pseudopilkę zrobioną ze skarpetek.
Pod koniec rundy po targowisku nasza formacja wygladała jak kometa – my jako jądro, a za nami rozciągał się jak ogon komety idący krok w krok pochód ponad dwudziestu osob!

3 komentarze:

  1. A ja się pytam, zapytowywuje się gdzię są zdjęcia tej 'komety' z Wami? Czemu znowu Was nie widzimy? :) Pozdrawiamy ze słonecznego Krk!! Witek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam niczego, co nadawałoby się do publikacji, niestety, może koledzy będą mieli. Swoją drogą, jedna pracownica organizacji pomocowej opowiadała, że jak poszła na wycieczkę wokoł jeziora, na końcu szlo za nią około 50 osób!! Opowiadała to ze zdziwnieniem, bo mieszka w tym mieście od 3 lat, i wydawalo jej się, ze juz ja ludzie znają.

      Usuń
  2. swoja droga to sie nazywa rycykling i proekologiczne wykorzystywanie rzeczy do konca! my gdzies ta zdolnosc z czasow poprzednich utracilismy... pozdrawiam,magda

    OdpowiedzUsuń