Zobaczyłem trudny do odczytania charakter pisma (to wpływ zupełnie innego alfabetu uzywanego na codzień) i trudny do zrozumienia język angielski, a raczej coś, co go przypomina. Ach, przypomniałem sobie...
Napisał do mnie chłopiec, z którym rozmawiałem w świątyni jednego z klasztorów na jeziorze Tana pod Bahir Dar. Pamiętam rozmowę z nim bardzo dobrze, zakończoną podaniem przeze mnie adresu. To była fascynująca rozmowa - pełna zwykłej ludzkiej radości z kontaktu z człowiekiem z innego świata. Ja dla niego byłem kosmitą, on dla mnie też.
Co prawda język angielski jest przedmiotem bodaj obowiązkowym w Etiopii, ale można sobie wyobrazić, że jeśli nauczyciele w tym kraju sami mają po 25 lat i nie maja szansy poznać świata, ten język nie staje się prawdziwym narzędziem komunikacji. Ale i tak rozmowa była dla mnie przeżyciem - próba znalezienia wspólnych pojęć, łącznika pomiędzy dwoma światami.
Ten chłopak napisał do mnie po 11 miesiącach. Napisał kilka prostych zdań, kierując pytanie o jakąś prostą pomoc czy wsparcie dla ucznia bez środków. Jest to szczere i wzruszające z jednej strony, z drugiej trochę zasmucające - jak można wesprzeć na taka odległość, również cywilizacyjną, skutecznie takiego chłopaka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz